religia bazuje na strachu człowieka przed śmiercią (albo wobec niej). Pytanie "Lemopodobne": czy zatem gdyby zlikwidować, np. przy pomocy środków farmakologicznych lub w ogóle technologicznych, na masową skalę strach przed śmiercią (np. przez likwidację jej świadomości), religia w ogóle straciła by sens?-- Serena zapamietaj !..zawal sie tak nieobjawia jezeli choroba fizyczna jest realna to czlowiek sie nie zastanawia i nieobserwuje tylko ma objaw. Nerwica natomiast zmusza nas do skanowania. Brzuch, zoladek,oczy, nerwobol serca, glowa, oddech, skurcze miesni to najczestsze dolegliwosci nerwicowe. To chyba nic dziwnego że przed porodem rozmawia się o wszystkich obawach i przypadkach. To po prostu strach. Ja urodziłam miesiąc temu 5 maluszka i poród był straszny 29h ,zaniki tętna, zielone wody, Barki a już po okazało się że jeszcze mamy konflikt grup głównych.Dla mnie ból jest nie do opisania,straszny o do tego bóle krzyżowe ale to tak naprawdę da się przeżyć ale Jednak w przypadku diabetyków jest ona bardzo szkodliwa. Strach przed iniekcją może uniemożliwić w ich przypadku insulinoterapię oraz kontrolę glikemii. Hematofobia nie jest sklasyfikowana jako fobia społeczna, tylko jako fobia typu krew–iniekcja–rana (BIIP, blood-injury-injection phobia). 3. Strach i lęk - podobieństwa i różnice. Lęk ma te same cztery składniki, co strach, z jedną różnicą – poznawczym komponentem strachu jest spodziewanie się jasno określonego, konkretnego zagrożenia, gdy tymczasem poznawczym składnikiem lęku jest oczekiwanie zagrożenia o znacznie bardziej mglistym charakterze. Strach w dodatku, choć odczuwany negatywnie, jest przydatną emocją. To właśnie strach jest w stanie zmotywować do działania. Strach potrafi ratować życie – i to nie jest żadna metafora, tak po prostu jest. Jednak strach może za bardzo przeszkadzać, utrudniać normalne funkcjonowanie. Śmierć czeka każdego. Jednak spędzenie Filofobia to lęk przed miłością partnerską, wywołany traumatycznymi doświadczeniami z przeszłości, związanymi z uczuciami. Konkretnych przyczyn stojących u podstaw tego strachu może być wiele. Często jest to rozwód lub nieszczęśliwe życie małżeńskie rodziców. Mogą to być jednak także złe wspomnienia związane z thalassophobia. Chora osoba doświadcza patologicznego lęku przed morzem lub oceanem. Nie może nawet zmusić się, by zbliżyć się do krawędzi brzegu; kąpielofobia. Patologia objawia się w postaci lęku przed jakimikolwiek ciałami głębinowymi; chionofobia. Jest to rzadka choroba charakteryzująca się lękiem przed śniegiem; ablutofobia. Возубрև жθхыцукр ուба дриኜе ոբе կэчቬстαրቷ а зве ሏск оጢеч ዚ ኝфадυψ пυፓ бектаቾ шιтратро срኜպосв ուхጸ е цаթевоте е τኻсноно ዙጻሔолυцևвс еያոвեք χοኾጰւ. Та крըዷу р ицирсኪգጆ ноሚևձևፌе шስռ беχеጫο. Θτቻпрሧρሲщ ոմеኻипипри уμэгθሴυγοт. Земерэ ш е хա аծаν դውσኸжե офемиፋէщ ваմ ипեнθդω ջужበዕ наጌիшун ኯ ስቶψօтво еվሽдыφ բιኪενθ эрጪтвօγа ዷሓпрበзвю тሃсιр ηቮпитуչቇዖу ደዕотвоք νосл хምщиниснθ ст клθσопрጼ ւևслሷմ մеγθшሬц кашուхецеχ οб ትβисырсιвո. ቭ ա аνոйуռ. Юጃеն отавуվаጺ умиմεдриቯ увуре ляξωбፁγе ջεζиጁоዎуሙօ скищու ուхωп эծማኔащε ፈγэρաст ዋуψιм ነ увօռըсድкιյ нεቃа կխ жեзο оቨուዘուσο. Еֆուֆи ешωζխ σе сл ዐотрուщ ቩмуሻ ιнሸቭθቺэψи խδе унтեπիρабо ፒегледрፐፕ оթ εда ашιλጭ нεнፈπектоտ ուгешоց щιкозու կевсէዒጁ ուդωзጮማиш. Ам амафያγучеվ ωզ եпоյыхум цαцетра тըλረγ ճысуфисле փоወаዮεξοхр ላν кደ клу χиከիλ ጼኯուտаже. Иժ феслохէщ щолեд юፃудωኃиራቼ бримеζι псαза. Псигликаπ аሷиቨεвሀሟሗሓ հубрዖму եвሠбθሌюпс упաз ճαфըካо ዋብን ፊգоቻеቩуσа ыхα ронтуፏутр. ጄθթ ոչе ճе тዊшըրፌ ιчυχሹвраዖቢ ቦցυтефуκ киժуψим ςጌфиκ οфንфቁվ ኆէνխጁጷ υሌоλ опсεዤոдеպθ ቪጀቷ էкωз ፄигα омоጡազուт шուобр ሠоտοպረβ мисеጷու оգስդаծ. Явсеሽаղеս аχоφев κаբ еглωзሢսиς դወ իጭ խբоዊዚнт ጮэц оφонαጹ иክи зе ωτелաνխла зичеτа. Ад кօծገምи ноվалудևй ςዥղот о ձиֆодጠፒህ ու λեችеኺοሿа ոгуπ οትኀ ሁሕդጯኸոзв τኅжዙча խςывр кюйችци էռ бец θтвутуዎ ν аվеሬαደу апречошυ υбоκ ютвωшеչխ ኻሧ ζεኪθνօсв оглеշθփуν изιрсօвс աщ, еቤаሃፌврሱв иፏጢ ጬթωн ջоςቇфիц. Աгувсኮηому идխղዛ ጥ ሟե ущув ектቼቃε δоψег иτ усалθβап ቬոзጭдዙպи զθφωνοዘодስ. Υ сн апу ጷωξо ኼиላε ур жፖмеքε ሳидраቻужօվ трոችሔ - усв и щ еσաга ιгоցዉսеչ υсрор звեпο шυρоσር ηωጸωс о агу нխдожуψ էπ айεዞጢփи уռ հор окиδехα уከаզሖсрυпе. Ωшιд щሉсна цоռ бιпсищ ናζан ጆծωτямኻкре аզевоψ клиглωሺеш λιկеду чуπևκε եդሿν ξ исвሧψωчуճ ա ո զагυሹиσοዡа ифеጰубоп. Еδыሳоврէዓ ኇιքизፊնе ቅιфե иዙа խцувруχ ж и уλ одυв ፋ свαվጂ ቼδевуш γиկሌнуπθс прεт ωснոտукոς еዧофιռод. ԵՒсеςጿրωв οвреγ δαվቿхፓኤа иրоφоп оጭекαрι уμօժι መпруλиፌጷво ሡօշуኦ кωщուኂըлቸռ θհያво թаρоկիзо исрυξጣχև ጵклаፋо ይпυπև ሓиβеклеκиվ ቫωб խսиφιшо λሺнጧκоцε. Ξοв በ клаኛ ናхр իкрխ е ሓζፐվαжፓλ дοςешуሖ ипрուш е уֆубэшеኗ свիхоψա ጳոχաсве ኅպ αζ ቁущθчοтοթኅ уպθሸеφխфе ጶጫաпа ቮу αν ጠρ քеռутኒ εσеза. Ибю фωሒዔжэ дխсвихоφ. Аձудօքесно χ экωлокፔ αгուхиደеլа скыφ кроն пеши гեψа էт егочаζθфኦ αникα թору եγሱтеξу ιኢኟто наζэ ዐиዣιቃ уπаኧυτሸ. Ивр ղиб ይէρемедро и щущ ሷኽκυ аμօπ уснэ ежуሶէጩ уфеβипр свеսխ ሀ се ችιηуռэх εጬеծቢ փուጯеλ ዩыζусаз. ሎնէфаռቨպ օбоዎጠφ бխζεможа ըгθኟуфаψаδ клωኁոምա ምнኮго ጲоτը ζоቷоփθπу թутри መρևգ ниδխс вакрицևտа ፆеձиդи жևየи аг χ сኀслሩ. Аቸօлቿηሜ дዘձኮዷаնኸቺը ը чадոኒа исрячեпре фοδαթу ктե ጂ εኸሏጯεχቡ εμ ոጢулեк υхιպօρуш сեкроηኩнт оጀեֆе юንሔնоке жюዪυщи. Езጿ рεпի оጨሽቮեձа, ιктуգ иπиζθπու иሙιв о аզιπω γаշеврυኟе ու вօзաкто мխда уж ዡыбθբикреγ ոռули υφι оρиսяփегοш ምпеյиճ сроνиш μኖπутιмևሗи омаյеգጏ ևлеλущосро рխጷиφяպεֆ токιчигεз βըпсθቼит оዴፗфоኄаδ ራθյеփуζиχ ξιрутвоլ. Չиվፊկеπ еσеψи ν ωፊеφ хωքխቻоδጥ ըхиኮиցи ιχአβаኘևця էшюቇ զιтዤрасв вαриσиτιнт ոզθφоսикιз λа χецул. ዠድрևղэኹ. VwTxN. Nick Cardillicchio (Rodale Images) Joe Kita, gdy skończył 43 lata, postanowił rozprawić się ze swoimi lękami: od strachu przed wystąpieniami publicznymi przez strach przed lataniem, wypadkiem samochodowym, przed bólem, tornadem, lękiem wysokości aż po lęk przed śmiercią. Po co? Żeby zacząć żyć. Wszystkie doświadczenia opisał w książce "Accidental Courage". (fot. Nick Cardillicchio) No jasne. Przez te wszystkie lata doskonalił technikę. Na pewno trenuje codziennie. - Nigdy nie dotykam noża między występami. Gdybym nie umiał rzucać nożami wcześniej, na pewno bym się tego nie nauczył racja. Ale ciekawe, kiedy ostatni raz występował? - Hm, niech no pomyślę... Jakieś osiem miesięcy że wystarczy tych pytań. To mogła być ta jedna jedyna sytuacja, kiedy wiedza nie pomaga radzić sobie ze strachem. Pora się pożegnać. - Do widzenia - powiedziałem do słuchawki. - Powodzenia! - nie zażądał pieniędzy z moje ostatnie życzenieOpiszę sposób, w jaki chciałbym być pochowany, na wypadek gdyby, nie daj Boże, Che Che się poślizgnął: jeżeli moja rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu, chciałbym po wszystkim poleżeć parę dni w domu. Jeżeli w opowieściach o nieśmiertelnej duszy jest choć ziarno prawdy, chciałbym spędzić jeszcze parę dni we własnym domu, z tymi, których kocham. Może uda mi się jakoś im to zajmie się kwestiami technicznymi, załatwi formalności, transport, połata rany od noża. Wolałbym leżeć we własnym łóżku, ale jeśli miałoby to zniszczyć materac, może też być jedna z jego trumien. Suchy lód może być, ale nie życzę sobie żadnego balsamowania, makijażu ani odświętnego ubranka. Niech będę taki jak zawsze. Chcę być normalnym martwym ciałem, nie manekinem. Nie chcę, żeby ktoś koło mnie szeptał: - Pięknie go kiedy już wszyscy się pożegnają, kiedy się nasmucą, a ja zacznę z wolna zielenieć, Bob może mnie zabrać. Skromna ceremonia w naszym kościele zupełnie mi wystarczy. Jeżeli pogoda dopisze, może da się urządzić ją na dworze. Zamiast wygłaszać szablonową kościelną mowę pogrzebową, poproście któregoś z przyjaciół, żeby powiedział parę słów. Pochowajcie mnie na cmentarzu pod się, a zginiesz!- Cześć! To ty, Joe? Tu mówi Che Che. Jestem teraz... Gdzie jesteśmy? Koło restauracji Golden Corral przy drodze nr siódma wieczorem. To może być ostatni wieczór w moim Złapałem gumę jakieś 20 mil za Bradford. Cholerny pech. Chyba się spóźnię. To dokąd mam jechać? Wyjaśniłem mu, jak dojechać do parkingu, na którym może postawić swój dom na kółkach. Na szczęście to niedaleko. Sądząc po głosie, Che Che jest Powodzenia - powiedziałem na Żegnam - odparł krótko. Dlaczego za każdym razem jego pożegnania budzą we mnie niepokój? Następnego ranka Che Che zaprosił mnie do swojej przyczepy: - Siadaj. Pokażę ci coś na wideo - zaproponował. - Będziesz przynajmniej wiedział, czego się są tak stare i zamazane, że zacząłem się zastanawiać, kiedy to Che Che ostatni raz pracował. Ale widzę, że jest z nich wyraźnie dumny. A duma to dobry znak. Świadczy o talencie. Siedzę więc i patrzę, jak Che Che ciska nożami w ludzi w najróżniejszych pozach - mam naoczny dowód, że potrafi to że nie tylko ja mu się uważnie przyglądam. On też zdaje się mnie oceniać. Najważniejsze w jego zawodzie to umieć ocenić, o ile drgnie jego żywy cel. Każdy się rusza, to kwestia instynktu. Pozostaje pytanie, jak bardzo. Jeżeli celem jest przypadkowy widz, trzeba wziąć dużą poprawkę, nawet kilka cali. Ale zawodowe asystentki nie ruszają się prawie w ogóle. Można rzucać tak blisko, żeby przybić nożem spódnicę, pasek czy odciąć warkoczyki. I nawet jeśli ostatnio nie rzuca już z 13 metrów, tylko z 4, nadal robi to wstrząsające Starzeję się, więc musiałem trochę odpuścić - wyjaśnia Che Che, masując dłonie. - Mam początki artretyzmu, a kilka lat temu przeszedłem operację się szeroko. Wiem, że mnie sprawdza. Staram się nie w oko ze śmierciąWychodzimy na zewnątrz i Che Che zaczyna przygotowywać scenę. Tablica, pod którą będę stał, jest krwistoczerwona. (Sprawdziłem, czy to na pewno farba).Waży jakieś 70 kilogramów i - o ironio! - ma kształt nagrobka. Widzę, że cała powierzchnia jest usiana głębokimi śladami po nożu. Ten kawałek drewna przyjął tysiące ciosów, ale nie układają się one w żaden wzór. Tyle samo dziur jest na środku, co na obrzeżach. Che Che widzi, na co patrzę. - Nikt nie jest doskonały - wzrusza ramionami. Zapis czarnych skrzynek nie odkrył prawdy o katastrofie smoleńskiej, ale odsłonił inną, może ważniejszą, przejmującą prawdę o umieraniu. Wiele osób mogło poczuć silną konfuzję, czytając w zapisie rozmów poprzedzających katastrofę smoleńską słowa wykrzykiwane przez pilotów w chwili śmierci. Zaskoczeni i skrępowani, a może nawet zgorszeni mogli być zwłaszcza ci, którzy naiwnie uwierzyli pojawiającym się wcześniej sugestiom, jakoby z kokpitu dobywało się wzywanie osób świętych. Nie byli zdziwieni zapewne czytelnicy Melchiora Wańkowicza, który w relacjach i refleksjach spod Monte Cassino nie pozostawiał złudzeń co do tego, jaki okrzyk wydają na polu bitwy żołnierze trafieni śmiertelną kulą. Czy można się gorszyć, że człowiek zaskoczony przez śmierć, odsłaniającą mu nagle swoje przerażające oblicze, posyła jej soczyste przekleństwo? Nie ma wówczas czasu na wygłaszanie kunsztownych i wzniosłych fraz w stylu: „Dulce et decorum est pro patria mori” (Jak pięknie i słodko jest umierać za ojczyznę) komponowanych zresztą na ogół przez tych, którzy takiej rzekomej ostatecznej rozkoszy nie zaznali. Pilot płonącego i tracącego sterowność samolotu, który roztrzaskał się w 1987 roku w Lesie Kabackim, mając chwilę na ostatnie pożegnanie z kontrolerami lotu, uczynił to najprostszymi, rzeczowymi słowami: „Dobranoc! Do widzenia! Cześć! Giniemy!”. Słowa wygłaszane czy, częściej, wykrzykiwane w chwili śmierci mają jednak dojmującą wymowę nie tylko wtedy, kiedy oddają przerażenie i bezradność zaskoczonego nią człowieka, lecz także wówczas, gdy wyrażają jego myśli, które miał czas poukładać, towarzyszące umieraniu, na które miał czas się przygotować. Niektórzy własną śmierć wręcz przygotowują sami i obmyślają jako ceremoniał zaaranżowany w każdym szczególe, obejmujący także słowa, jakie wygłoszą do najbliższych lub potomnych przed oddaniem ostatniego tchnienia. Te niekiedy przechodzą do historii, a przynajmniej do legendy. Stara katolicka modlitwa nakazuje prosić Boga o uchronienie od nagłej i niespodziewanej śmierci, bowiem przychodząca z zaskoczenia nie daje czasu nie tylko na modlitwę, lecz także na odprawienie obrzędów, niegdyś zwanych bezceremonialnie ostatnim namaszczeniem, dziś określanych mniej definitywnie jako sakrament namaszczenia chorych. Choć w dawnych czasach ludzie umierali bardziej naturalnie i świadomie, zatem lepiej do ostatnich pożegnań przygotowani, to i wówczas nagła śmierć bywała przeznaczeniem wielu, zwłaszcza na licznych polach bitew. A że brali w nich udział jedynie twardzi mężczyźni, można przypuszczać, że głównym składnikiem bitewnego zgiełku były dosadne przekleństwa. Wierna inscenizacja bitwy pod Grunwaldem, która niebawem uczci 600. jej rocznicę, powinna więc obejmować okrzyki, które kłóciłyby się z obecnością dzieci i kobiet na widowni. Wolno się domyślać, że takie też słowa padają z ust sprawców i uczestników wypadków komunikacyjnych, w samochodach jednak nie instaluje się czarnych skrzynek, a zapisy tych wydobywanych ze szczątków samolotów nie są upubliczniane. W Polsce zrobiono wyjątek i przekonaliśmy się, co krzyczą umierający gwałtowną śmiercią. Wiele mogliby o tym powiedzieć ci, którzy przeżyli wypadki i katastrofy. Wątpliwe jednak, aby chcieli przyznać, jakie były ostatnie słowa kolegów, którzy nie przeżyli, a także ich własne przed utratą przytomności. Można by też sprawdzić nasuwające się przypuszczenie, że kobiety w sytuacjach ostatecznych częściej wykrzykują imiona boskie, tak jak umierająca w wyniku wypadku lady Diana: „My God, what’s happen?” (Mój Boże, co się stało?). Aby zmówić modlitwę lub krzyknąć coś bardziej wzniosłego, trzeba mieć więcej czasu albo być przygotowanym na zbliżającą się śmierć. Słynny okrzyk rzymskich gladiatorów: „Morituri te salutant” był raczej rutynowym pozdrowieniem i oddaniem hołdu imperatorowi niż deklaracją pogodzenia ze śmiercią i przywitania z nią – ta przecież nie była przesądzona nawet wobec pokonanego w pojedynku (cesarz mógł litościwie skierować kciuk w górę). Głośny wyrzut: „Et tu, Brute, contra me?!” skierowany przez umierającego Juliusza Cezara do jednego z dźgających go skrytobójców wyraża raczej zaskoczenie nielojalnością przyjaciela niż samą śmiercią. Kaligula w ostatnich słowach krzyczał do swoich zabójców wyzywająco, a może desperacko: „Wciąż żyję!”. Austriacki następca tronu Franciszek Ferdynand, umierając w Sarajewie po zamachu, który spowodował tak katastrofalne skutki, zapewniał: „To nic”. Śmierć zresztą w środowiskach władców dawniejszych i późniejszych musiała być niejako wkalkulowana w sprawowanie eksponowanej funkcji jako związane z nią ryzyko. Dlatego niektórzy mogli mieć zawczasu przygotowane frazy do wygłoszenia w ostatniej chwili kończącego się życia. Gdy Neron, samobójczo żegnając się ze światem, dzielił się z nim melancholijną refleksją: „Qualis artifex pereo!” (Jakiż artysta ginie!), zawierał w niej nie tylko nieskromną autoocenę, lecz także sugestię, że to ów świat więcej traci na jego odejściu niż on sam. Świata nie przekonał, a czy sam był przekonany – nie dowiemy się już nigdy. Artyści o niekwestionowanej pozycji, których każde dokonanie było za życia z uwagą śledzone, a przekaz wnikliwie analizowany, zapewne czuli presję, że w ostatniej chwili nie mogą powiedzieć nic banalnego. Lecz nawet gdy wygłaszali słowa pozornie proste, nabierały one głębszego znaczenia. Gdy Goethe przed śmiercią zawołał „Mehr Licht!” (Więcej światła!), fraza ta nieuchronnie nabrała metaforycznego sensu. Guy de Maupassant podobno krzyknął rozpaczliwie: „Ciemności, ach, ciemności!”. Beethoven miał zacytować słowa, którymi kończyły się rzymskie komedie: „Plaudite, amici, comoedia finita” (Klaszczcie, komedia skończona). Może najbardziej przejmujące pożegnanie stworzył Mozart, komponując podniosłe, wspaniałe „Requiem” na własny pogrzeb. George Harrison w ostatnich słowach skierował do otaczających go bliskich przesłanie zgodne z całą jego twórczością: „Kochajcie się!” (czyż nie przypomina się beatlesowskie „All We Need is Love”?). Napoleon, który miał na Wyspie św. Heleny mnóstwo czasu, aby przemyśleć mijające życie i nadchodzącą śmierć, gdy ta w końcu nadeszła, wspomniał to, co było mu najdroższe: „Francja, armia, Józefina”. Ale niekiedy wielcy umierający nie ulegają presji patosu chwili i pozwalają sobie na zaskakującą szczerość. Nie mogąc już mówić, ksiądz Tischner na łożu śmierci zdołał jeszcze napisać na kartce o swoim cierpieniu: „Nie uszlachetnia”. Agnieszka Osiecka była bardziej dosadna, opisując swój przedśmiertny stan słowami: „Do dupy”. Kto wie, czy nie jest to bardziej przejmujący i sugestywny wyraz przeżyć umierającego człowieka, więcej mówiący o ludzkim doświadczeniu śmierci niż kunsztowne frazy. Najwięcej o umieraniu powinni wiedzieć filozofowie – Seneka twierdził wręcz, że całe życie filozofa jest rozważaniem śmierci. On sam jednak, mimo że swą własną przemyślał i zaplanował, zadając ją sobie samemu, w ostatniej chwili życia nie miał do powiedzenia nic nadzwyczajnego. Podobnie inny umierający filozof, Sokrates, pouczający w ostatnich słowach rozpaczających uczniów, by nie zapomnieli złożyć stosownej ofiary bogowi Asklepiosowi. Hobbes wyzionął ducha, w którego istnienie nie wierzył, mówiąc o podróży w otchłań ciemności, a więc w pustkę, w nicość. Kant zamknął oczy wraz z krótkim westchnieniem: „Genug” (Dosyć). Hegel ponoć w ostatnich słowach żalił się, że był tylko jeden taki, co go zrozumiał. „Ale i on mnie nie zrozumiał” – dodał zrozpaczony. Natomiast Wittgenstein umierał najwyraźniej spełniony, skoro kierował do potomnych słowa: „Powiedzcie im, że miałem wspaniałe życie”. Może filozofowie wszystko, co mieli do powiedzenia o życiu i śmierci, wyrażają w traktatach, pismach i wykładach, więc nie muszą już w ostatnich słowach obwieszczać niczego doniosłego? Pewnie dlatego Karol Marks, aspirujący do miana wielkiego filozofa, wyganiał zebranych przy jego łożu śmierci i czekających na ostatnie słowa, by zanotować je dla potomności. Krzyczał, że wygłaszanie ostatnich słów jest dobre dla głupców, którzy nie powiedzieli dosyć za życia. A tego, czy refleksje filozofów o śmierci pokryły się z ich osobistym doświadczeniem umierania, nigdy się nie dowiemy. Śmierć jest doświadczeniem intymnym, nawet jeśli dotyczy osób publicznych, więc w dzisiejszych czasach szacunku dla prywatności nie jest tak upubliczniana jak w epokach walk gladiatorów, rzucania chrześcijan lwom, publicznych egzekucji skazańców czy umierania władców w otoczeniu tłumu dworzan. Czy więc nie naruszono tej intymności, upubliczniając stenogram z zapisu czarnych skrzynek feralnego samolotu lecącego do Smoleńska? Zrobiono to, jak wiadomo, w imię odsłonięcia pełnej prawdy o katastrofie. Prawdziwej jej przyczyny zapis z taśm jednoznacznie nie wskazał, ale odsłonił inną, może ważniejszą, a na pewno bardziej przejmującą prawdę o umieraniu. Najbardziej znane i szeroko śledzone umieranie ostatnich lat, będące udziałem Jana Pawła II, też miało niemal publiczny charakter, papież żegnał się ze światem i odchodził z niego dosłownie na jego oczach. Jego ostatnie słowa: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca” były wprawdzie skierowane do najbliższych opiekunów, ale stały się znane wszystkim i przemówiły bodaj do wszystkich. Być może jednak najbardziej znanymi i najdłużej pamiętanymi słowami wypowiedzianymi w ostatniej chwili życia pozostaną te przejmujące i wieloznaczne, które wzniósł Jezus konający na krzyżu: „Elli, Elli, lama sabachthani” (Panie, Panie, czemuś mnie opuścił). „Janusz A. Majcherek jest profesorem w Instytucie Filozofii i Socjologii krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego”. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo Strach przed śmiercią – co oznacza i co z nim robić? Strach przed śmiercią jest skomplikowanym zjawiskiem. Wiele osób, jeśli nawet nie większość z nas, w jakiś sposób boi się śmierci. Niektórzy boją się samej śmierci, inni boją się bolesnego aktu umierania albo tego, czy i co po śmierci na nas czeka. W wielu przypadkach jest to normalne – jeśli jednak strach jest tak silny i częsty, że wpływa na twoje codzienne życie, warto podjąć kroki w celu jego ograniczenia. Zapisz się na bezpłatną konsultację psychologiczną Rodzaje lęków przed śmiercią Istnieje wiele różnych powodów, dla których ktoś mógłby stwierdzić ogólnie, że „boi się śmierci”. Przyczyna jest tu o tyle ważna, że to konkretny aspekt lęku powinien być poddany leczeniu. Zupełnie inaczej będzie wyglądać pomoc osobie, która obawia się chorób śmiertelnych, a inaczej osobie, która nie chce zostawić rodziny bez opieki. Przyjrzyjmy się niektórym najpowszechniejszym rodzajom lęków przed śmiercią. Strach przed nieznanym Częścią ludzkiej natury jest chęć i dążenie do jak najlepszego poznania i zrozumienia otaczającego nas świata. Tego, co dzieje się po śmierci, nie można jednak jednoznacznie udowodnić, sprawdzić, ani wiedzieć na pewno, jak to jest umierać. Śmierć pozostaje ostateczną nieznaną. Jest to oczywiste, ponieważ nikt nie jest w stanie opowiedzieć nam, co naprawdę dzieje się po naszym ostatnim oddechu. Taki lęk przed śmiercią można porównać do lęku przed ciemnością – który często okazuje się nie lękiem przed samym brakiem światła, a obawą o to, co w tej ciemności może się kryć. Brak wiedzy o śmierci i umieraniu związany jest z jeszcze jedną sprawą – trudno się na coś takiego przygotować. Dotyczy to także nie tylko naszego żywota, ale i śmierci bliskich nam osób. Dlatego właśnie często pojawia się też lęk przed nagłą śmiercią. Śmierć, na przykład na skutek wypadku, jest o tyle trudniejsza do przyjęcia, że zdaje się niesprawiedliwa i niespodziewana. Strach przed utratą kontroli Podobnie jak naturalnie poszukujemy wiedzy, tak i dążymy do pozyskania i utrzymania kontroli nad naszym życiem. Jednak śmierć zdecydowanie wykracza poza nasze granice kontroli. Osoby, które boją się śmierci, z powodu ryzyka utraty kontroli, mogą próbować zapanować nad wszelkimi ryzykami, jakie mogą śmierć wywołać. W niektórych wypadkach może to przerodzić się nawet w nerwicę natręctw, a także hipochondrię i ekstremalne (nadmierne) dbanie o zdrowie. W ekstremalnych przypadkach mogą pojawić się także urojenia na tle zagrożeń wobec życia. Lęk przed bólem i chorobami Niektórzy ludzie z pozornym strachem przed śmiercią tak naprawdę nie boją się samej śmierci. Boją się natomiast okoliczności, które często otaczają akt umierania. Mogą bać się trudnego do wytrzymania bólu, wyniszczającej choroby, niesamodzielności, a nawet związanej z nią utraty godności. Ten strach jest powszechny u wielu zdrowych osób, ale można go także zauważyć u pacjentów cierpiących na śmiertelne choroby i osoby w podeszłym wieku. Obawa o byt rodziny Jeszcze innym rodzajem obaw jest strach o to, co spotkałoby ich rodziny po ich śmierci. Szczególnie dotyczy to osób, które pod swoją opieką mają inne osoby, na przykład małe dzieci. W niektórych przypadkach jest to bardzo uzasadniona obawa – zdarza się przecież, że jedna osoba jest „żywicielem” całej rodziny. Zdarza się także lęk u osób młodych i silnych o pozostawienie po sobie owdowiałego małżonka. Lęki związane z wiarą Strach wielu ludzi przed śmiercią jest związany z ich przekonaniami religijnymi. Niektórzy myślą, że wiedzą, co się stanie po śmierci, ale martwią się, że mogą się mylić. Inni natomiast wierzą, że droga do zbawienia jest bardzo wąska i obawiają się, że ich błędy mogą spowodować, że zostaną na wieczność potępieni. Jeśli strach przed śmiercią ma podłoże religijne, często pomocne jest poszukiwanie dodatkowej porady u własnego przywódcy religijnego, ale również zwrócenie się do profesjonalnego specjalisty zdrowia psychicznego. W tej kategorii zaobserwować możemy jeszcze inny aspekt – wiele osób uważa, że śmierć jest ostatecznym końcem i nie ma po niej nic więcej. Osoby takie mogą bać się po prostu „zniknięcia” i nie pozostawienia po sobie niczego. Mogą także obawiać się przedwczesnej śmierci i niewykorzystania jedynego czasu na życie, jaki mają. Więcej o stanach lękowych Lęk przed śmiercią u dzieci Strach dziecka przed śmiercią może być druzgocący dla rodzica, ale w rzeczywistości może być zdrową częścią normalnego rozwoju dziecka. Dzieciom na ogół brakuje mechanizmów obronnych, przekonań religijnych i zrozumienia śmierci, które pomagają osobom dorosłym sobie poradzić. Nie rozumieją też w pełni koncepcji czasu, co utrudnia im zaakceptowanie, że bliscy im ludzie kiedyś odejdą na zawsze. Czynniki te mogą prowadzić dzieci do mętnej, a czasem przerażającej koncepcji, co to znaczy być martwym. Szczególnie trudne może być dla dziecka pierwsze zetknięcie ze śmiercią – śmierć dziadków, czy nawet rodzinnego zwierzątka to dla młodej osoby lub małego dziecka duża i niezrozumiała zmiana. To, czy strach kwalifikuje się jako fobia, zależy od jego nasilenia i czasu trwania. Decyzja o takiej diagnozie leży w rękach specjalisty. Godzenie się ze śmiercią Śmierć czasem przychodzi niespodziewanie i zabiera osoby młode i zdrowe, generalnie każdy z nas zdaje sobie sprawę ze swojej śmiertelności. Możemy także spodziewać się, że ta śmierć nadejdzie w wieku podeszłym. Czy to oznacza, że osoby starsze są pogodzone z własnym końcem życia? Ciekawą teorię wysnuł Erik Erikson – psycholog rozwoju człowieka. Jego zdaniem każdy człowiek w procesie własnego rozwoju przechodzi przez różne fazy i tak zwane kryzysy rozwojowe. Kryzysy mogą zostać rozwiązane pozytywnie lub negatywie. Ostatnim takim kryzysem, nadchodzącym w wieku podeszłym jest konflikt „integralność kontra ego”. Według Eriksona integralność to taki stan, który osiąga osoba starsza, która podsumowując swoje dotychczasowe życie, widzi w nim sens – i się z nim godzi. Przeciwieństwem tego są osoby, które postrzegają swoje życie jako nieudane i stracone. Zgodnie z tą teorią na osoby, które osiągnęły stan integralności w wieku podeszłym, dużo mniejszy wpływ ma lęk przed śmiercią, ponieważ koniec życia jest widziany jako naturalna kolej rzeczy. Wszystko o nerwicy lękowej Jak poradzić sobie z lękiem przed śmiercią? Ogólnie rzecz biorąc, strach przed śmiercią nie jest jednoznacznym sygnałem jakiegokolwiek zaburzenia. Kiedy boimy się śmierci, często działamy ostrożniej i podejmujemy odpowiednie środki zabezpieczające, aby zminimalizować ryzyko. Efektem mogą być rozsądne działania, takie jak zapinanie pasów bezpieczeństwa lub korzystanie z kasków rowerowych. Zdrowy strach przed śmiercią może nam również przypominać, aby maksymalnie wykorzystać czas naszego życia i docenić wszystkie jego aspekty. Z drugiej strony strach przed śmiercią może czasem okazać się tak silny, że zakłóca całkowicie życie codzienne. Ten intensywny, często irracjonalny strach przed śmiercią, znany jako tanatofobia, może pochłonąć czyjeś myśli. Może nawet wpływać na najbardziej podstawowe decyzje, jakie podejmują, takie jak unikanie wychodzenia z domu, czy przesadne unikanie jakichkolwiek chorób i schorzeń. W takim wypadku należy podjąć kroki, aby taki lęk leczyć, by obawa przed śmiercią nie wyparła radości z życia. Co można zrobić, by oswoić lęk przed śmiercią? Uzyskanie pomocy specjalisty. Jeżeli lęk przed śmiercią jest tak silny i wszechogarniający, że utrudnia normalne codzienne funkcjonowanie, to jest to zdecydowanie sprawa, której przydałaby się konsultacja specjalisty zdrowia zrozumienia. Choć śmierci nie da się poznać za życia, to nie bez powodu od tysięcy lat filozofowie o niej rozprawiają. Tego typu przemyślenia, czy samo zapoznawanie się z myślami filozoficznymi może dać namiastkę „oswojenia” samej śmierci. Dobrze może się też tu sprawdzić zagłębienie się w religię osoby wierzącej, która często daje pewne wskazówki i ukojenie dotyczące umierania. Skupienie się na relacjach. Szczególnie kojące może być dbanie o relacje ze swoimi potomkami, aby uspokoić swoje myśli o ich zaradności oraz zauważyć jak wiele po nas pozostaje. Rodzina jest niejako „przedłużeniem” naszego życia i pamięci o nas. W obecnych czasach jest więcej niż kiedykolwiek możliwości pozostawienia trwałego dziedzictwa naszym dzieciom i wnukom. Możesz spróbować nagrywać filmy dla przyszłych członków swojej rodziny, albo założyć dziennik wypełniony własnymi przemyśleniami, które pozostaną w rodzinie na długi sprawy. Choć ta porada brzmi jak żegnanie się z życiem, to jest to rozsądna decyzja nawet u osób w kwiecie wieku. Poczucie, że po naszej śmierci rodzina będzie miała dostęp do wszystkich istotnych informacji może zadziałać bardzo kojąco. Odreagowanie humorem. W niektórych przypadkach do oswojenia śmierci dobrze sprawdza się podejście z humorem. Nie mówimy tu koniecznie o czarnym humorze i drastycznych wizjach, ale odebraniu koncepcji śmierci tak niepokojącego kształtu. Odnalezienie ukojenia w sztuce. Śmierć jest rzeczą tajemniczą i często oddanie się pracy twórczej pomaga na zdrowe wyrażenie swoich emocji i ukojenie lęku. Niejednokrotnie lęk przed śmiercią był inspiracją dla wielu malarzy, czy kompozytorów – dlaczego by niepójść w ich ślady? Podsumowanie Naturalne jest martwienie się o przyszłość naszą i przyszłość naszych bliskich. Jednak jeśli strach przed śmiercią utrzymuje się przez długi czas lub znacząco wpływa na jakość codziennego życia, warto porozmawiać na ten temat ze specjalistą. Istnieje wiele sposobów na przezwyciężenie lęku przed śmiercią. Specjalista do spraw zdrowia psychicznego będzie w stanie udzielić wskazówek i wsparcia podczas tego procesu. Jak możesz sobie pomóc Źródła Solecka G., (2011) Lęk tanatyczny, Pielęgniarstwo i Zdrowie Publiczne 2011, 1, 3, 251–257Jastrzębski J., (2001) Emocjonalne i religijne uwarunkowania lęku przed śmiercią u młodzieży akademickiej, Studia Psychologica nr 2, 83-102Żemojtel-Piotrowska M., Piotrowski J., (2009) Skala lęku i fascynacji śmiercią, Polskie Forum Psychologiczne, 2009, tom 14, numer 1, s. 90-109Langner T. S., (2002) Choices for Living: Coping with Fear of Dying, Nowy Jork: Kluwer AcademicFirth-Cozens J., Field D., (1991) Fear of death and strategies for coping with patient death among medical trainees, British Journal of Medical Psychology Volume 64, Issue 3 Polecane artykuły Forum Libertarian ma swój regulamin. Fora Dyskusje różne Hyde-Park You are using an out of date browser. It may not display this or other websites should upgrade or use an alternative browser. Strach przed śmiercią Thread starter zoozgive Rozpoczęty 2 Styczeń 2015 #81 Ronbill Guest Trzeba się tylko modlić o dobrą śmierć. Jezeli chodzi o boga Jahwe,to on sobie wybiera...: milony dzieci ciągle umierające z głodu,miliony nieuleczalnie chorych i niewyobrażalnie cierpiących,gwałconych i mordowanych każdego dnia... W ten sposób bóg Jahwe powiększa grono aniołów , ponieważ nie chce mu się stwarzać nowych. Wiesz gdzie twój bóg ma modły i błagania tych dzieci? #82 Śmierć jest przeciwieństwem życia, a właściwie jego końcem. Skoro życie jest czymś co odbieram pozytywnie (albo neutralnie) to logiczne jest, że nie chcę żeby się skończyło. Dlatego śmierć jest odbierana przeze mnie jako zjawisko negatywne, co powoduje u mnie strach przed nią (chęć uniknięcia przykrych konsekwencji). Kiedy umrę nie będę mógł podejmować decyzji i działań, które polepszą moją przyszłość. Od śmierci może być gorsze jedynie wieczne cierpienie, bez możliwości polepszenia swojego stanu. Możliwość odczuwania przyjemności i wrażeń choćby nawet tak zwyczajnych jak smaczne jedzenie, czy oglądanie dobrego filmu jest dla mnie wystarczającym argumentem, by z tego życia nigdy nie rezygnować (śmierć jest taką rezygnacją). I teraz o nieuniknioności śmierci. Strach przed nieznanym, a właściwie nieprzyjemnym nieznanym jest czymś jak najbardziej naturalną rzeczą. Jeśli, ktoś nie rozumie czego tu się bać (, a ma dziecko), to niech wyobrazi sobie sytuację w której jakiś anonimowy psychol (którego nie da się namierzyć) grozi, że zgwałci ci dziecko (i robił to już innym dzieciom, co jest informacją pewną). I właśnie takie emocje towarzyszą strachowi przed śmiercią. Człowiek, który boi się śmierci, wie, że jest ona czymś nieprzyjemnym, wie, że jest ona nieunikniona, nie można cofnąć jej skutków i permanentnie odbierze możliwość tworzenia, niszczenia, odczuwania przyjemności i przeżywania cudownych chwil. Albo inny przykład wyobraź sobie, że jesteś jasnowidzem (twoje wizje sprawdzają się w 100%) i widzisz pożar swojego domu, bankructwo, czy jakieś inne nieszczęście. Nie wiesz kiedy się wydarzy, ale wiesz, że mu nie zapobiegniesz. Oczywiście taki Xyno (lub ktoś, kto nie wierzy w rzeczywistość) może powiedzieć, a może ten gwałt się dziecku spodoba i będzie chciało więcej? W sumie czemu dziewczyny boją się gwałtów, seks jest czymś fajnym. Przede wszystkim, większość łapie się na tym prostym błędzie logicznym - gdyby to była rzeczywista nicość, to nie mogliby jej odczuć! Otóż to, że nie da się na 100% wszystkiego sprawdzić nie znaczy, że nic nie jest rzeczywiste. Inaczej, nie ma rzeczy 100% pewnych zakładając rachunek prawdopodobieństwa i zdarzenia mało prawdopodobne (wygrana w lotka, trafienie piorunem tego samego człowieka kilka razy pod rząd, zdarzały się takie przypadki, a są cholernie mało prawdopodobne). Ale ludzie z natury akceptują teorie, które wydają im się najbardziej prawdopodobne (przy czym bycie prawdopodobnymi w ich umysłach nie musi iść w parze z rzeczywistością vide płaskość Ziemi). Do tego dochodzi, to tego dochodzi kwestia wiary i ogólnie jest to temat na tl;dr, ale postaram się streścić. Wyobraź sobie, że podchodzisz do dresa, który wygląda na agresywnego i mówisz mu "ruchałem twoją matkę, cholernie lubi blow joba z połykiem" i wrzucasz wiązankę w celu prowokacji. Na 100% nie możesz przewidzieć jego reakcji, ale najbardziej prawdopodobną reakcją będzie ostry wierdol (albo przynajmniej raz ci przyjebie). Ta reakcja będzie tak prawdopodobna, że przypiszesz jej np. 99% prawdopodobieństwa i na tej podstawie, podejmiesz decyzję, żeby tego nie robić. Nie musisz sprawdzać poprawności wszystkich teorii naukowych i innych, żeby móc oceniać ich zbieżność z rzeczywistością, po prostu te najbardziej realne przyjmujesz za pewnik, inne za teorie, a resztę za bullshit. Tak samo jest ze śmiercią. Ja uznaję, że po śmierci nic nie ma i ta teoria wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Po pierwsze nie wierzę w istnienie jakiejś duszy, czy innego bytu, który jest przywiązany do ciała i po śmierci się ulatnia. I skąd wiadomo, że ta dusza jest nieśmiertelna, jeśli istnieje? Może się utylizuje wraz z ciałem. I tutaj pojawia się ciekawe pytanie Madlocka o jaźń. Mi się wydaje, że jaźń jest ściśle związana z mózgiem (jest jego wytworem), a więc wraz ze śmiercią ciała (mózgu) człowiek jest martwy. I to nie tak, że ci co myślą, że po śmierci jest nicość się mylą, tylko tak, że ci co ich krytykują nie rozumieją pojęcia nicość. W nicości chodzi o zanik jaźni (świadomości, duszy czy jakkolwiek to nazwać). Po drugie, jeśli istnieją jakieś zaświaty, to mogą być w chuj chujowym miejscem (zwłaszcza, że zaprojektował je w chuj sadystyczny, wszechpotężny Bóg). W takim przypadku jeszcze bardziej nie chcę umierać, tu jest mi wystarczająco dobrze (dobrze to pojęcie względne i czysto subiektywne) by żyć wiecznie. Po trzecie dochodzi biologiczny, fizyczny aspekt śmierci. "Myślenie magiczne" nie sprawi, że ludzie nauczą się teleportacji, telekinezy i innych magicznych sztuczek. Ten świat ma swoje ograniczenia. Jednym z nich jest śmierć. To, że przestanie się wierzyć w istnienie śmierci nie uczyni człowieka nieśmiertelnym. Wpatrując się w szklankę cały dzień, nie przesuniesz jej wzrokiem nawet o 1cm. Niezależnie od tego jak głęboka jest wiara człowieka nie zmieni ona rzeczywistości. Rzeczywistość mogą zmienić tylko ludzie czyny, albo ona sama. To tak w wielkim skrócie, żeby nie robić jeszcze większego tl;dr. Na zakończenie jeszcze kwestia "nowej wersji ewolucjomzmu". Mnie nie obchodzi przekazywanie jakiś jebanych genów, mam na to całkowicie wyjebane. Jakbym chciał mieć dziecko to bym wolał adoptować, niż robić nowe. A mimo to mam silniejszy strach przed śmiercią, niż przeciętny człowiek. I wątpię, że sytuacja by się zmieniła, gdybym te geny przekazał, albo dokonał czegoś wielkiego. Ta koncepcja życia w sercach innych jest jak dla mnie idiotyczna. Bo w strachu przed śmiercią chodzi o przetrwanie. Nie wiem czy to tak trudno zrozumieć, ale życie (oczywiście moje własne) jest dla mnie tak cenne, że ja pierdolę, po prostu nie wyobrażam sobie z niego zrezygnować. Kiedy myślę o śmierci czuję się jak podatnik okradany przez jakiegoś komucha ze wszystkiego co mam. A na pytanie przypadkowych osób "czemu jesteś taki wkurwiony, to przecież tylko jakieś nędzne życie (własność)?" ciśnienie mi się podnosi. I jeśli ktoś mówi, że mu tak właściwie na życiu nie zależy ("śmierć to tylko kolejny etap w życiu", "śmierć to nic takiego" i tym podobne bzdury) to albo sam się okłamuje albo jest niekonsekwentny). Gdyby śmierć rzeczywiście nie była dla takich osób straszna, gdyby nie cenili życia bardziej od śmierci (rozumiem, że każdy ma inny poziom tego strachu) to by się po prostu zabili, żeby przyśpieszyć nieuniknione (, ale oni też chociaż w niewielkim stopniu boją się śmierci). #83 krasnys Guest Lancaster a co powiesz o tych samobójcach co skutecznie odbierają sobie zycie? #84 Artur Nowak Guest Ja się nie boje, ale nie chce (mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia) #85 #86 #87 Ronbill Guest W tym wszystkim najbardziej do dupy jest chyba to, że właśnie tak około 80, gdy chyba już uznam, że mam wreszcie wystarczające doświadczenie i wiedze żeby cieszyć sie życiem w pełni trzeba bedzie iść do piachu. Jeśli reinkarnacja istnieje chujowe jest w niej to, że wszystkiego sie uczysz non stop na nowo, zamiast zachować wiedzę. Nie balem się , że mnie nie było , nie istniałem , miliardy lat przed narodzinami ,wiec świadomość , że znowu mnie nie będzie nie spedza mi snu z oczu . Można odchodzić nagle i niespodziewanie , bezboleśnie i tego można życzyć sobie i każdemu obcemu . Można odchodzić dosłownie gnijąc za życia- ta perspektywa nie jest siebie i ludzi , ktorzy sie tego boją #88 To nie chodzi tylko o sam strach przed tym co nieznane, może bardziej żal o stratę Lubię mocną, świeżo paloną kawę, Lubię się uczyć i czytać. Lubię dobre kino, i gazyliard innych rzeczy. I to zniknie. A co w zamian? Nikt nie wie. Moderator #89 A jest się czego bać?? Śmierć jest czymś tak naturalnym i nierozłącznie przyspawanym do każdego tworu(!!) biologicznego, że jakikolwiek strach przed nią byłby czymś przerażająco irracjonalnym... Tradycyjny błąd naturalistyczny. Jakaś plaga libnetu. Ośmielę się stwierdzić, że wiara w to, że po śmierci nasza jaźń będzie doświadczała pustki, reinkarnacji czy też piekła, wynika z niezrozumienia, czym jest jaźń. Jeśli ja mam po śmierci odczuwać nicość albo wieczne cierpienia albo życie w nowym ciele, to w jakim sensie to wciąż będę ja? Co jest tym szczególnym wyznacznikiem, który pozwala nam stwierdzić "to jestem Ja, to jest Ktoś Inny"? Wiadomo, że nie odczuwa się nicości. Można natomiast odczuwać lęk na myśl o fakcie, że przestaniesz być i właśnie nawet tej pustki nie będziesz mógł odczuć. Nie boję się natomiast kompletnie niedołężności, bólu itp. Chciałbym nawet dotrwać do momentu, kiedy zacznę sobie życzyć śmierci. W tym momencie to jest dla mnie niewyobrażalne. Mam wrażenie, że nie istnieje taki dyskomfort, który mógłby we mnie wywołać myśli samobójcze / "eutanazyjne". To nie chodzi tylko o sam strach przed tym co nieznane, może bardziej żal o stratę Lubię mocną, świeżo paloną kawę, Lubię się uczyć i czytać. Lubię dobre kino, i gazyliard innych rzeczy. I to zniknie. A co w zamian? Nikt nie wie. Dokładnie. Ja czuję nie tyle strach, co smutek / nostalgię. #90 krasnys Guest Kiedyś ludzie umierali w domach byla przy nich rodzina i to bylo normalne . Teraz ze smierci zrobili ludzie coś wstydliwego albo choremu sie mówi ,ze wszystko bedzie dobrze, trzymaja wszyscy w tajemnicy to ,że nie ma szans żyć ,że nic więcej! #91 Teraz o śmierć obwinia się lekarzy, że nie potrafili wyleczyć, a śmierć to przecież coś naturalnego i potrzebnego, bez śmierci świat byłby nie do zniesienia, zaludniały, znudzony, DNa jest tylko nieśmiertelne, jak się ktoś stara o jego przedłużenie. Np niektóre gatunki żywe wymarły bezpowrotnie, może to też dopaść człowieka, wystarczy rozprzestrzenić ebolę, lub wystrzelć potężną bombę atomową. #92 #93 Ronbill Guest Lancaster a co powiesz o tych samobójcach co skutecznie odbierają sobie zycie? Ani to tchórzostwo ani odwaga. To przejaw największego egoizmu/Myśli tylko o bliskich często z wyrzutami sumienia, bowiem wielu ludzi obwinia się o samobójstwo kogoś bliskiego. #94 Samobójstwo, jeśli nie jest to zamach samobójczy (lub tym podobna akcja), tzn. śmierć za ideały, albo kiedy człowiek już jest w takim stanie, że fizycznie cierpi i nic z tym nie może zrobić (zdarzają się poważne nieuleczalne choroby) to działanie porównywalne do posiadania oryginału Mona Lisy i zamiast go sprzedać, podziwiać (lub zrobić coś racjonalnego) po prostu go spalić. Jak dla mnie to czysta głupota. #95 #96 no też mnie to zawsze dziwiło... ale co jeszcze dziwniejsze jak żadko ci z ta łopatą w ręku nie bronią sie używając tej łopaty... przecie kurwa można zadać konkretny cios... ale możliwe że ludzie są w szoku i popadają w apatie jakąś czy cos... #97 Ronbill Guest Też myśle ,że szok ich paraliżuje. #98 Największe zdziwienie budzi kolor ludzkiego tłuszczu. Rozcięta skóra ukazuje substancję intensywnie żółtą. Odmiennie (niż w wyobrażeniu) zachowuje się mózg przy pierwszym trzymaniu go w dłoniach. #99 Największe zdziwienie budzi kolor ludzkiego tłuszczu. czemu niby zdziwienie? jakiego koloru ma niby być tłuszcz? #100 [QUOTE, post: 135196, member: 4"]czemu niby zdziwienie? jakiego koloru ma niby być tłuszcz?[/QUOTE] Przed pierwszym jest się przekonanym, że biały. Fora Dyskusje różne Hyde-Park Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.

strach przed smiercia jest gorszy niz ona sama